Wszystko dookoła nas ma swoją historię. Ale tylko niektóre miejsca pozwalają dostrzec to na pierwszy rzut oka.


Nic, co powstało na świecie, nie wydarzyło się ot, tak. Żadne pstryknięcie palcami nie spowodowało, że pojawił się przed naszymi nowy człowiek, odkrycie, wydarzenie. Za wszystkim stoją swoiste okoliczności, ludzie ze swoimi pomysłami, marzeniami i lękami. I kolejni ludzie, którzy pomagali lub utrudniali realizację tej wizji.

Architektura pozwala to sobie uzmysłowić dość prosto: każdego dnia naszym oczom ukazują się efekty końcowe, które możemy podziwiać lub nie. Każdego dnia mijamy budowle, które dostrzeżemy gołym okiem, a które nierzadko są wynikiem pracy rzeszy ludzi. Wszyscy mamy tego świadomość. Ale bardzo rzadko pytamy siebie o to, dlaczego dany budynek wygląda tak, a nie inaczej.

Dzieje się tak dlatego, że budynki nie epatują swoją historią. Są pomnikami codzienności, mieszkaniami, biurami, sklepami, schronieniem, miejscem pracy, wysiłku czy relaksu. Tylko niektóre z nich wprost zadają nam pytanie: czy wiesz, dlaczego taki jestem? Po co jestem?
To budynki najczęściej niezwykle istotne, gdzie historia warstwami nakłada się na nie tak, jak kolejne warstwy farby na ścianie. Przy czym (i na szczęście) definicja istotności jest osobnicza. Dzięki temu więcej miejsc przekonuje ludzi o swojej historii.

Jeśli spytacie nas o taki budynek – wskazujemy bez wahania Sagrada Familię w Barcelonie.
Legendarny owoc boskiego natchnienia lub szaleństwa Gaudiego, którego nie sposób ukończyć, nawet po dziesiątkach lat prac. To projekt, który przeżył swojego autora, więc w dwójnasób jest przesiąknięty historią. Z jednej strony – życiem swojego ojca, a z drugiej – swoim własnym, historią niekończącej się budowy. Patrząc z dołu na monumentalne wieże i niezwykle bogatą i skomplikowaną ornamentykę tej katedry tracimy dech.

Warto.